Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/314

Ta strona została przepisana.

Tkliwy głos starego sługi wzruszył nareszcie Zuzannę.
— O! mój Boże! — rzekła, — wszakże ty wiesz dobrze, że jestem pewną twego przywiązania do naszych państwa... ale niekiedy postępowanie twoje jest tak niewłaściwe, tak dzikie,... ot dzisiaj rano jeszcze.... ale dajmy pokój.... nie wspominajmy już o tem.... Przed godziną może, poszłam po Pana na górę.
— Więc cóż?
— Pan przybiegł zaraz do Panny.... bardzo wtedy płakała... i to, jak zawsze, uspokoiło ją nieco... Nawet i Pan także płakał...
— On... cóż się więc stało?
— Niestety.... jedyna zgryzota jego życia... odnowiła się boleśniéj jak kiedykolwiek.
— Jakto?
— Śmierć naszej biednéj Pani...
— A któż ją przypomniał Panu Iwonowi?
— Jego córka!
— Panna Sabina?
— Tak jest. I wystaw sobie jak cios ten był okropnym dla niego!
— Co ty mówisz? zawołał Segoffin z trwogą. — Więc Panna Sabina wié o téj nieszczęsnéj tajemnicy?