przypominając sobie z jakim wyrazem przestrachu i zgrozy wolała, w obłąkaniu prawie, ściskając mnie konwulsyjnie w swoich objęciach: — „Ojcze! ojcze! ten człowiek... ten morderca matki mojéj... żyje...” — A gdy, w zdumieniu mojem przypatrywałem się jej rysom, nie dając jéj żadnéj odpowiedzi, odezwała się z zapałem i gniewem: — „Ależ, mój ojcze! ten człowiek który zabił mą matkę.. który zabił twoją żonę... on żyje... To morderstwo... woła o pomstę! a ten człowiek żyje jeszcze?!“ — I po raz pierwszy w łagodnych rysach mego dziecięcia... wyczytałem wyraz nienawiści... a, nienawiści téj... ja jestem przedmiotem... Ah! słuchaj... ta scena otworzyła mą ranę... odnowiła wyrzuty mego sumienia, a wiesz przecież, czy ja mało wycierpiałem... czy mało pokutowałem... za jednę chwilę nieszczęsnego uniesienia...
— Wiesz Pan, — rzekł Segoffin po chwili milczenia, — co najgorsze jest w tem wszystkiem to ów spisek naszego armatora którego niechaj piekło pochłonie...
— Prawdziwie, to chyba oszaleć trzeba... gdyż jeżeli pozostanę przy méj córce, to cały ekwipaż brygu tutaj przybędzie.
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/321
Ta strona została przepisana.