opłakiwała, i śmierć moja będzie dla niéj otoczona takąż samą tajemnicą jak moje życie.
Powiedziawszy te słowa, Cloarek zbliżył się do stołu na którym leżała para pistoletów.
Segoffin nie spuścił oka ze swego pana; poskoczywszy do pistoletów zaczem jeszcze Cloarek uchwycić je zdołał, korzystał z pierwszéj chwili jego zdumienia, i w jednem oka mgnieniu zrzucił na podłogę proch podsypany na ich panewkach, poczem z zimną krwią złożył je napowrót na stole.
— Nieszczęśliwy! — krzyknął Cloarek nie posiadając się z gniewu i chwytając swego starego sługę za kołnierz, — drogo przypłacisz twoje zuchwalstwo.
— Co znowu, Panie Iwon, po co te dzieciństwa... Zastanów się Pan przecież.
— Te pistolety, — mówił daiéj Cloarek, — dla czego je rozbroiłeś?
I gwałtownie wstrząsnął Segoffinem, który ulegając sile dłoni swego pana, odpowiedział:
— Panie Iwon... czas nalega i uchodzi... Panu co innego pozostaje do czynienia, nie trząść swojego starego Segoffina, jak gdyby się na nim gruszki zrodziły.... Powtarzam Panu, że czas nagli i uchodzi, a czas jest drogi!
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/323
Ta strona została przepisana.