Onezym wstrząsnął głową, jak gdyby nie dowierzał, i dodał:
— A Pan Cloarek?
— Słuchaj, moje dziecię... nie mówmy już o tem co się stało... nie zadawaj mi żadnych pytań, bo nie mogę ci odpowiadać... Jak będziesz zdrów zupełnie... wtedy co innego.
— Wiem ja, moja ciotko... dla tego nie chcesz mi odpowiadać ażeby mnie nie wzruszyć zbytecznie... ale, przysięgam ci... niepewność w jakiéj zostaję co do losu Panny Sabiny i jéj ojca jest dla mnie zabijającą.
— Wszyscy są zupełnie zdrowi... powtarzam ci raz jeszcze.
— Nie, moja ciotko, nie, nie mogą być wszyscy zdrowi po tym okropnym wypadku, który dotąd jeszcze jest dla mnie niepojętym.
— Ale, zapewniam cię, mój drogi, że... Otóż, znowu się niecierpliwisz, znowu się poruszasz. Mój Boże! jaki ty jesteś nierozsądny, Onezymie! Proszę cię... uspokójże się.
— Mój Boże! mój Boże! alboż to moja wina? Dla czegóż zostawiacie mnie w takiéj trwodze... o los Panny Sabiny... o los Pana Cloarek?
— Ale! wszakże ci ustawicznie powtarzam że wszyscy są zdrowi...
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/333
Ta strona została przepisana.