Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/334

Ta strona została przepisana.

— Ja ci zaś mówię, że to być nie może, — zawołał młodzieniec co raz w większem uniesieniu, — jak to, podczas owego nieszczęsnego wieczora, ludzie zbrojni uderzają na dom nasz śród licznych wystrzałów, i przy blasku pożaru; pokój w którym znajdujemy się to jest Panna Sabina, ty i ja, zostaje zapełniony jakąś wściekłą zgrają, i ty chcesz, moja ciotko, ażebym wierzył, że Panna Sabina, która drzy na najmniejszy łoskot, nie doznała owego wieczoru najokropniejszego wstrząśnienia, może nawet śmiertelnego!
— Onezymie,... na miłość boską, wysłuchajże mnie.
— A któż mi zaręczy, że ona nie umarła....
— Uspokój się...
— Ona umarła! — dodał w obłąkaniu, i ty ukrywasz to przedemną. Umarła! Oh! gdyby tak było... Boże mój!
— Mój synu, zaklinam cię...
— A Pan Cloarek,.. jeżeli córka jego umarła... on co ją tak kochał... gdzież on jest? co się z nim stało? jak on zniósł to okropne nieszczęście? Ja ci powiadam że w tym domu już grobowe panuje milczenie.
— Nieszczęsny chłopcze!... ty jesteś w obłąkaniu.