ochmistrzyni: — żyje... przysięgam ci na moje zbawienie... żyje, powtarzam ci jeszcze... cierpiała wiele... doświadczyła wiele... możesz się tego domyślić, ale jéj życie nie jest już w niebezpieczeństwie.
— Więc było w niebezpieczeństwie?
— Przez dwa dni... tak jest, na nieszczęście, ale teraz dopiero, przed chwilą rozmawiałem z nią jeszcze... Stan jéj tak jest zadowalniający jak tylko być może.
— Dzięki ci, mój Boże! dzięki!... — rzekł Onezym pokornie. — Dziękuję i tobie moja dobra ciotko... Ah! gdybyś ty widziała ileś mi dobrego wyświadczyła... jaką ulgę teraz czuję... byłabyś szczęśliwą z radości.
— Jestem i tak już szczęśliwą, moje dziecię.
— A Pan Cloarek, czy jest w domu?
— Nie...
— Nie ma go przy córce?
— Nie, mój synu... nie.
— Gdzież on tedy jest?
— Niewiadomo...
— O! mój Boże!... przecież téj nieszczęsnéj nocy?
— Przybył do domu... został nawet ranionym... ale lekko.
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/337
Ta strona została przepisana.