— A potem?
— Nie widziano go już wcale...
— Ale dla czegóż on nie został przy córce? to rzecz niepojęta! ona musi być bardzo niespokojną...
— Jest bardzo smutną, to prawda, — odpowiedziała ochmistrzyni zmieszana.
— A ten krwawy napad, te słowa przerażające, niepojęte, wychodzące z ust Panny Sabiny, które zdaje mi się że słyszę jeszcze jak gdyby we śnie okropnym, kiedy czułem że życie razem z krwią moją uchodziło... O! mów... mów... są bowiem rzeczy, które rozum mój mieszają... Jakto! pytam się jeszcze... Pana Cloarek nie ma tutaj... nie ma go przy jego córce?
— Moje biedne dziecię, ja tylko z przykrością ulegam twemu życzeniu, ale w takiem wzruszeniu w jakiem cię widzę... wszelka odmowa z méj strony byłaby może niebezpieczną.
— O! tak... bardzo niebezpieczną.
— Wierzę ci... posłuchaj mnie zatem... Powtarzam ci wszakże, bądź mężnym... gdyż, niestety! rany duszy są częstokroć dolegliwsze od ran ciała... a biedna Panna Sabina i jéj oj-
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/338
Ta strona została przepisana.