Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/34

Ta strona została przepisana.

gnięte sznurkiem przy kostkach, dozwalające widzieć pończochy w niebieskie i czerwone pasy, na których odznaczały się czarne skórzane trzewiki z szerokiemi srebrnemi sprzączkami, oto cała postać pana Segoffin, który pod pachą trzymał czerwony parasol a w ręku trzyrożny kapelusz.
Zostając dwadzieścia lat w usługach ojca pana Cloarek, dawnego urzędnika, Segoflin po jego śmierci, pozostał przy jego synie, którego znał jeszcze dzieckiem i któremu oddany był z zupełnem poświęceniem.
Jakeśmy już powiedzieli, Segoffin zaraz na wejściu powitany został szyderskim głosem szwaczek.
— Ah! otóż i pan Segoffin!... Dobry wieczór panie Segoffin.
Człowiek ten ze zwykłą obojętnością, najprzód złożył kapelusz i parasol na krześle, potem z największą powagą wyciągnął ręce dla uściskania jednej z najładniejszych swawolnic a mimo krzyku i szamotania z jéj strony, złożył głośne pocałowanie na obu rumianych jéj policzkach. Nadzwyczajnie zadowolony tym wstępem, zabierał się już do powtórzenia swych czułości, gdy pani Robertowa,