Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/344

Ta strona została przepisana.

— Dosyć!! jakto! kiedy jedyną moją pociechą, jak cię widzę rannym, jest wspomnienie twego męztwa i twego poświęcenia! Nie... nie lubię to powtarzać, że waleczność najśmielszych nawet ludzi zagasłaby przy twojej waleczności. Przypartemu do drzwi których przystępu broniłeś, owa sztaba żelazna stała się w twoim ręku straszną bronią i chociaż twój krótki wzrok nie pozwalał ci dobrze wymierzać twych ciosów... każdy napastnik co ci się ostał pod rękę padał u stóp twoich.
— Ah! jakaż to musiała być trwoga Panny Sabiny podczas téj chwilowéj walki... taki widok... dla niéj... tak lękliwéj... tysiąc razy gorszym był jak śmierć sama...
— Mylisz się moje dziecię.
— Co mówisz?
— Odwaga jéj była niepojęta... tak jest... i teraz jeszcze, pytam saméj siebie, jakim to cudem... ona... co na najmniejszą drobnostkę zwykle drżała z przerażenia, mogła w tym razie okazać tak wielką siłę charakteru.
— Panna Sabina? Powtarzam ci, że to jest nie do uwierzenia; podczas kiedyś tak walecznie bronił nasze-