to wspomnienie, Zuzanna pochyliła się nad łóżko swego siostrzeńca, ażeby go uściskać w swoich objęciach. — Biedny, ukochany synu mój, z początku myślałam żeś już nieżywy; dla tego, zapominajcie o Sabinie... zapominając o wszystkiem, płakałam nad tobą, zwątpiwszy zupełnie o twojem życiu, gdy niespodzianie...
I wzruszona nadzwyczajnie, Zuzanna zatrzymała się chwilkę.
— O! mów daléj... mów...
— Ah!... nigdy, nigdy nie zapomnę tego widoku... W głębi salonu, dwóch nędzników chciało gwałtem uprowadzić Sabinę... pomimo jéj okropnego krzyku... Dwóch innych, przerażeni zgiełkiem wzrastającym na dziedzińcu rzucili się ku drzwiom... lecz obaj... jednocześnie prawie zranieni upadają na posadzkę... Jeden z uprowadzających Sabinę tegoż samego doznał losu.
— Ale któż ich zranił?
— Kto? — odpowiedziała Zuzanna z drżeniem i zniżając głos swój, — człowiek w dziwne przybrany szaty... na głowie miał kapelusz z szerokiemi skrzydłami, obok tego ubrany był w czarny kaftan i szerokie białe spodnie... Z sie-
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/349
Ta strona została przepisana.