Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/35

Ta strona została przepisana.

pociągnąwszy go za połę surduta, zawołała na niego z oburzeniem.
— Segoffin! Segoffin! prawdziwie, jakież to zuchwalstwo, jaka nieprzyzwoitość...
— Co się stało, odstać się nie może; rzekł Segoffin głosem stanowczym, głaszcząc kościstą, ręką swoje usta jak gdyby rozpamiętywał całą przyjemność tych pocałunków, gdy tymczasem młoda szwaczka wychodziła z pokoju ze swemi towarzyszkami i wszystkie trzy śmiejąc się jak szalone, wołały jeszcze:
— Dobranoc, panie Segoffin, dobranoc:
Pozostawszy z nim sam na sam, pani Robertowa zawołała:
— Tylko ty jeden na świecie zdolny jesteś dopuścić się podobnéj niecnoty z taką obojętnością i to jeszcze w czcigodnym domu urzędnika.
— Patrzaj! rzekł Segoffin z naiwnym uśmiechem, — cóż takiego?
— Jakto? co takiego! ściskać i całować tę dziewczynę w mojéj obecności, kiedy mnie zawzięcie prześladujesz twojemi miłosnemi oświadczeniami?
— Zazdrosna.
— Zazdrosna! ja? Nie nabijaj tem sobie gło-