Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/362

Ta strona została przepisana.

cierając ręką rozpalone czoło, poczem umilkła na chwilę.
Było to smutne milczenie... którego nikt nie śmiał przerwać.
Dziewica mówiła daléj.
— Segoffinie... byłeś sługą... poczciwym... zacnym sługą mego dziadka... ojciec mój przy tobie się urodził... zawsze i w każdéj okoliczności ślepo poświęcałeś się dla niego,... czy to prawda, że mój ojciec... zamiast oddawać się handlowi, jak zawsze mówił, był korsarzem? i odbywał swoje wyprawy pod nazwiskiem Kapitana Kamienne-serce?...
— Tak jest, panno Sabino, prawda, — odpowiedział Segoffin tłumiąc głębokie westchnienie.
— Panie Onezymie... winnam sobie samej.. winnam Panu oznajmić teraz moje postanowienie... W szczęśliwszych czasach mieliśmy zamiar połączenia się węzłem małżeńskim... lecz, po tem wszystkiem co zaszło, po tem co Panu wiadomo i o czem się Pan dowiadujesz... spodziewam się... że Pana nie zadziwię... oznajmiając mu... że moje życie nie może już być życiem tego świata...