Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/43

Ta strona została przepisana.

— Mnie się tak zdaje.
— To być nie może!
— Zobaczysz.
— Onby miał pójść na bal dany właśnie przez teścia pana prezesa.
— Tym ważniejszy powód.
— Powtarzam ci, że to być nie może... Pan nie śmiałby pokazać się na téj zabawie, po zgorszeniu jakie się w tym dniu nieszczęsnym przytrafiło... Całe miasto oburzyłby przeciw sobie...
— On się też tego spodziewa.
— Spodziewa się tego?
— Niewątpliwie, ale to go pewnie nie odwiedzie... przeciwnie, — odpowiedział Segoffim głosem tryumfującym. — Wszakże widziałem pana zaraz po jego rozmowie z prezesem. Mój drogi panie Iwon, — rzekłem do niego, — czy się pan obawiasz, ażeby pana nie aresztowano. „Nikt nie ma prawa mieszać się do tego, co zaszło prywatnie między mną a prezesem, dopókj on skargi na mnie nie zaniesie, — odsiedział mi pan sędzia, — o! niechaj on poda tę skargę, będzie musiał wyjawić powody mego uniesienia, a wtedy spali się chyba od wstydu“ — Takie były, moja Zuzanno, wła-