— Ah! wtrącił Anglik którego ta okoliczność zdawała się uderzać, — to przeprząg odbywa się w bliskości téj oberży?
— Po drugiéj stronie ulicy, prawie naprzeciwko...
— Czy mi pan możesz dać jeden pokój i przygotować śniadanie na dwie osoby? Czekam tu na kogoś co będzie się pytał o pana Dupont, jest to moje nazwisko.
— Bardzo dobrze, panie.
— Skoro ta osoba przyjdzie, każesz pan przynieść śniadanie do mego pokoju.
— Rozumiem... A pańskie rzeczy, gdzie i posłać po nie?
— Nie mam żadnych rzeczy. Przybywam spacerem z okolicy Dieppe.
— Do djabła! wiesz pan, ze jak na marynarza... bo jesteś pan nim niezawodnie... ja to zgadłem od razu...
— Rzeczywiście, jestem marynarzem.
— Powiadam tedy, że jak na marynarza, to pan doskonale chodzisz po krowiéj posadzce, jak to powszechnie mówią, toć to daleko jest od nas do Dieppe.
Anglik nie bardzo zdawał się być żartobli-
Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/76
Ta strona została przepisana.