Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/79

Ta strona została przepisana.

— Niech się pan nie troszczy, będzie pan zupełnie zadowolony, — odpowiedział oberżysta.
Poczem zaprowadził podróżnego do jego pokoju i odchodząc rzekł do siebie:
— Rzecz szczególna... ten marynarz zdawał się prawie niezadowolonym tem wszystkiem, com mówił o owym sławnym korsarzu, a jednak... obaj są jednego stanu... kiedy obaj są marynarzami! Ale... ba!... jaki ja też głupi... właśnie dla tego że są jednego stanu, musiało go to gniewać kiedym chwalił tamtego; to zupełnie jak ja, gdyby mi kto powiedział o oberżyście, chcącym się tutaj osiedlić... oh! dopierożbym ja go błogosławił, tego drugiego!...
Oberżysta oddawał się jeszcze tym myślom świadczącym o smutnem zdaniu jakie miał o ludzkości, gdy drugi podróżny wszedł do sali jego hotelu.
Człowiek ten był odziany szeroką opończ okrętową. Jego cera brązowa, włosy czarne i gęste, równie jak brwi, szeroka zarosła broda, rysy grube, prawie odrażające, składały jakąś złowrogą postać; był to Maltańczyk, którego akcent zbliżał się bardzo do akcentu włoskiego. Rzuciwszy ciekawym wzrokiem po sali,