Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/83

Ta strona została przepisana.

— Masz słuszność, — rzekł Russell uspokoiwszy się nieco. — To uniesienie jest niestosowne, nie rozpaczajmy jeszcze... A przedewszystkiem, powiedz mi co zaszło pomiędzy tobą a kontrabandzistą?
— Wypłynąwszy dzisiejszej nocy z Dieppe na statku rybackim, dzisiaj rano przybyłem do Hosey, i trzymając się brzegów, kazałem się zaprowadzić do chaty kontrabandzisty stojącej nad morzem.
— Nazywacie się Bezelek? — rzekłem do niego.
— Tak jest.
— Przychodzę do was od pana Kellera.
— Jakie wasze hasło?
Wszędzie — przechodzę.
— Dobrze... czekałem na was; łódź moja gotowa na wasze usługi. Morze przybiera dzisiaj o dziewiątéj wieczorem, a wiatr jeśli się nie zmieni, sprzyjać będzie przeprawie do Anglii. Czy pan Keller powiedział wam o co idzie?
— Wiem... idzie o odprawienie kogoś do Folkeston.
— Idzie o odprawienie go z dobréj woli lub przymusem...