Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/105

Ta strona została przepisana.

go brakuje;... kiedy wychodzi... ja śpię;... kiedy wraca, toż samo... Z rana mówi do mnie: Dzień dobry, Panie Landri;... wieczorem biorąc swą świecę: Dobry wieczór, Panie Landri.... oto cala nasza rozmowa. Ah. prawda... zapomniałem jeszcze...
— Cóżeś Pan zapomniał?
— Oto, ostatniego dnia kwartału, mówi do mnie wieczorem składając swoje sześćdziesiąt franków na stole: — Kładę tu kwartalne komorne, Panie Landri;... — Nazajutrz wieczorem ja mu odpowiadam: — Koło lichtarza leży kwit pański, Panie Renaud. — Bierze go wtedy i mówi: Dziękuję, Panie Landri. — I to wystarcza znowu na całe trzy miesiące...
— Rzeczywiście... trudno jest być mniéj mównym od niego... więc Pan nigdy nie miałeś ciekawości ani chęci odgadnąć tajemnicy jego dziwnego życia? Czy jemu nikt nie usługuje?
— Nie, Pani... on sam sobie służy... To jest... sam ściele łóżko, sam czyści bóty, sam trzepią suknie, i sam zamiata pokój...
— On!... — zawołała mimowolnie młoda kobieta głosem nowego i nadzwyczajnego zdumienia; lecz poprawiając się dodała:
— Jaklo?... on sobie tyle zadaje pracy?!...