— Bah! — odpowiedział odźwierny zdając się być zdziwiony tym wykrzyknikiem młodéj kobiety, — to rzecz bardzo prosta; nie każdy to może mieć pięćdziesiąt tysięcy rocznego dochodu, i kiedy się niema czem opłacić usługi, to trzeba samemu sobie być lokajem.
— Bardzo słusznie, mój Panie, — odpowiedziała nieznajoma przybierając wyraz zwykłéj obojętności; — ale czy Pan nigdy nie byłeś w jego mieszkaniu?
— Tylko dwa razy, Pani.
— I nie widziałeś w niem nic nadzwyczajnego?
— Nie, Pani... mieszka tylko w jednym pokoju... drugi nie jest wcale umeblowany.
— A... w tym pokoju nic nie nasunęło Panu myśli, jakie może być jego zatrudnienie?
— Mój Boże, jest to pokoik jak wszystkie inne... sprzęty są w nim orzechowe... bardzo czyste... łóżko, komoda, stół i cztery krzesła, oto wszystko.
— Doprawdy, mój Panie, — rzekła młoda kobieta domyślając się nareszcie, jak te wszystkie pytania, a mianowicie jéj zadziwienia musiały wydawać się dziwnemi odźwiernemu, — spostrzegam się trochę za późno że strasznie
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/106
Ta strona została przepisana.