kilka gazet jednę po drugiéj, jak gdyby je przeglądał. Przy tem palił cygaro, lecz myśl jego błąkała się widocznie gdzieindziéj i nie wiązały go bynajmniéj przedmioty które czytał, jeżeli nawet czytał; zdawał się być dotknięty jakimś głębokim smutkiem, połączonym kiedy niekiedy z wielkiem rozdrażnieniem, które objawiało się w jego gwałtownych ruchach; właśnie w jednem takiem poruszeniu rzucił z niechęcią na stół marmurowy ostatnią gazetę, którą teraz przeglądał.
Po chwili namysłu przywołał nareszcie markiera głosem nakazującym i niechętnym.
Markier, człowiek z głową pokrytą szronem siwizny, przybiegł natychmiast.
— Markier! naléj mi kieliszek absyntu, — rzekł gość do niego.
— Ale, Panie... wszakże kieliszek pański jeszcze jest pełen.
— To prawda. — I wypróżnił kieliszek który markier napełnił znowu.
— Powiedz mi, — rzekł mężczyzna z cygarem, — wszakże ta kawiarnia należy do domu pod Numerem 59?
— Tak jest, Panie.
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/108
Ta strona została przepisana.