Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/111

Ta strona została przepisana.

być złośliwym... ażeby o niéj coś złego powiedzieć... gdyż nigdy jéj widzieć nie można...
— Jakto?
— A tak... Panie, zawsze o pół do czwartéj lub o czwartéj z rana wychodzi z domu, tak latem jako i zimą; a ja co się nigdy nie kładę przed północą, słyszę jak po mnie dopiero wraca do domu.
— Słuchaj! to być nie może... — zawołał mężczyzna z cygarem, z równem zdumieniem jakie okazała owa młoda kobieta, dowiadując się o rannych zwyczajach Pana Renaud. — Jakto! — powtórzył, — ta kobieta wychodzi codziennie z domu przed czwartą?
— Tak, panie, słyszę zawsze jak drzwi za sobą zamyka...
— Trudno temu wierzyć, — rzekł do siebie mężczyzna z cygarem.
I po chwili milczenia dodał:
— I cóż ta kobieta może robić za domem.
— Nie wiem tego, Panie.
— Ale cóż o niéj myślą sąsiedzi.
— Nie, Panie.
— Jakto? nic!... znajdują to rzeczą naturalną?
— W pierwszych chwilach, kiedy Pani Lu-