dnia... gdyby nie twoja trudna do uwierzenia ociężałość...
— Ty masz bardzo dobry gust, mój przyjacielu,... zajmij się sam temi sprawunkami; musiałabym biegać od sklepu do sklepu, wsiadać, wysiadać, stać po całych godzinach; na samą myśl o tem trwoga mnie przejmuje.
— Wierzaj mi Pani... to wstyd!
— Nie przeczę temu.
— Mając zaledwie lat siedmnaście... takie lenistwo... to rzecz potworna.
— Roskoszna... chciałeś powiedzieć... Słuchaj... przed chwilą jeszcze... zaczem przyszedłeś do mnie, nie wyobrazisz sobie zadowolenia jakiego doznawałam., patrząc... tam.... i nic prawie nie widząc... słuchając szmeru téj kaskady... i nie zadając sobie nawet pracy ażeby coś myśleć.
— I ty śmiesz przyznawać się do tego?
— Dla czegożby nie?
— Nie... nie... zdaje mi się że niepodobieństwem byłoby znaleść drugą istotę któréj gnuśność wyrównywałaby twojéj gnuśności.
— A jednak, ileż to razy mówiłeś mi o twoim kuzynie Michale, który, według ciebie, w niczem nie ustępuje mojemu lenistwu... Może to
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/12
Ta strona została przepisana.