Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/130

Ta strona została przepisana.

— Lecz mogę Panu uczynić jeden wniosek... dziś jest poniedziałek.
— Cóż tedy... Pani?
— Bądź Pan we czwartek w południe... tutaj... pod temi arkadami..
— Będę.... Pani... będę...
— Jeśli mnie Pan w godzinę potem nie ujrzysz.. wtedy bądź Pan przekonanym, że się już nigdy nie zobaczymy.
— I dla czegóż to. Pani?
— Nie mogę Panu nic więcéj powiedzieć... lecz cokolwiek nastąpi, bądź Pan przynajmniéj pewnym, że bardzo jestem szczęśliwa iż mogłam Panu podziękować za usługę któréj nigdy nie zapomnę.
— Jakto Pani... czyliż to być może ażebym Panią już nigdy nie zobaczył... ażebym Panią opuścił, nie dowiedziawszy się nawet o jéj nazwisku?
— Jeżeli się już nigdy zobaczyć nie mamy... po cóż Pan masz wiedzieć moje nazwisko? jeżeli zaś przeciwnie, spotkamy się jeszcze we czwartek... powiem Panu kto jestem... i jeśli Pan życzyć sobie będziesz pozostaniemy nadal w stosunkach, któreśmy tak daleko ztąd za-