Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/138

Ta strona została przepisana.

rencya rzuciła okiem przelotnie w zwierciadełko stojące na kominie, pociągnęła dłonią po swoich gęstych jasnych włosach, równie połyskujących, równie czystych pomimo tak rannego wstania jak gdyby je najzręczniejsza panna służąca uczesała, poczem... musimy zdradzić tę słabość,... młoda kobieta przeciągnęła obie ręce, wyprężywszy nieco piersi i plecy ku tyłowi i przechyliwszy swą piękną głowę ku lewemu ramieniowi jakby ostatnie pożegnanie dawnych swoich zwyczajów.
Nareszcie Florencya wydała lekkie westchnienie pełne słodyczy i przymilenia jak gdyby przez nie chciała powiedzieć:
— Ah! jakby mi było przyjemnie pozostać w ciepłem łóżku, zamiast wychodzić o czwartéj godzinie w porze tak szkaradnéj.
Trudno byłoby opisać opieszały wdzięk tego poruszenia, i powabnego grymasu, który tłumiąc nieznaczne poziewanie osiadł przez chwilę na różanych ustach téj pięknéj istoty.
Wkrótce atoli, wyrzucając sobie zapewne, te leniwe żale i to zbyt wielkie przywiązanie do swego mieszkania, pomimo że tak zimnego, Florencya włożyła spiesznie kapelusz na głowę, okryła się salopką, przypięła swoje maleńkie