Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/148

Ta strona została przepisana.

mogłem widzieć rysów Pani któreś rękoma zasłaniała.. a potem to oburzenie jakie wówczas czułem....
— Co Pan mówisz?... przed czterma laty Pan mnie już widziałeś?... więc to jeszcze przed naszem spotkaniem w Brazylii?
— Tak jest, Pani.
— Gdzie?
— Prawdziwie... teraz nie śmiem Pani tego przypominać...
— Jeszcze raz pytam... gdzie mnie Pan widziałeś?
— U mojej żony.
— U Pańskiéj żony?
— U Pani de Luceval!
— Co... więc Pan jesteś? De Luceval.
Teraz to już Walentyna stanęła jak martwa, zastanawiając się nad tem dziwnem spotkaniem, które tak bolesne obudzało w niéj wspomnienia; nareszcie dodała po chwili z głębokim smutkiem:
— Słusznie Pan mówisz; za pierwszem naszem spotkaniem u Pani de Luceval... nie mogłeś Pan rozróżnić moich rysów, ani ja Pańskich... Przejęta wstydem zakryłam moje obli-