— A jednak to prawda! — rzekła Pani de Luceval przerywając swemu mężowi z pewnym wyrzutem, — pod pozorem że miałeś jeszcze zwiedzić trzy części świata... tyle miałeś barbarzyństwa, że w tydzień po mojem zamęściu proponowałeś mi już jakieś podróże...
— Lecz, moja Pani, te podróże..
— Ab! mój Panie, na samo wspomnienie o tem dreszcz mnie przejmuje!... Podróż, wielki Boże!... podróż!... jest to rzecz najprzykrzejsza, najwięcéj utrudzająca w świecie! Te noce przepędzane w powozie, lub w najokropniejszych oberżach; te przejażdżki, te wycieczki bez końca, dla zobaczenia mniemanych piękności okolicy.... lub osobliwości miejscowych. Wierzaj mi, jużem cię tyle razy błagała... żebyś mi nie wspominał o podróżach... ja się brzydzę niemi!!
— Ah! Pani... Pani... gdybym ja to mógł był przewidzieć!!...
— Rozumiem... nie byłabym miała szczęścia być panią de Luceval....
— Powiedz Pani raczéj, że nie byłbym miał nieszczęścia być twoim mężem.
— Po sześciu miesiącach — małżeństwa... to bardzo przyjemnie.
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/15
Ta strona została przepisana.