— Lepiéj, Panie... daleko lepiéj, i proszę mi przebaczyć... moją śmieszną słabość dzisiejszą.
— Czyliż ona nie była prostem następstwem tylu wypadków tak nadzwyczajnych?
— Lecz teraz... posiadam już znowu całą przytomność umysłu, czem dzisiaj rano poszczycić się nie mogłam... i dla tego też przymuszoną byłam prosić Pana o odłożenie naszéj tak potrzebnéj i nieodzownéj rozmowy do dzisiejszego wieczoru.
— Właśnie przybywam na rozkazy Pani...
— Pozwól mi Pan uczynić sobie naprzód kilka pytań... poczem ja odpowiadać będę... Pan tedy mówisz, że się rozłączyłeś z Florencyą? Nie wiedziałam o tem wcale.
— Rzeczywiście Pani, od owego smutnego wieczoru, kiedy Panią pierwszy raz u mojéj żony spotkałem... ani ona, ani ja, nie mieliśmy żadnej o Pani wiadomości.
— Powiem Panu zaraz dla czego.
— Pani to pojmujesz, że po tak przykréj scenie jaka miała miejsce pomiędzy Panią, Panem d‘Infreville, moją żoną i mną;... rozdrażnienie moje wielkie po oddaleniu się Pani;...
przyszło do gwałtownéj sprzeczki z Florencyą,.. i oznajmiła mi, że chce się zemną rozłączyć...
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/153
Ta strona została przepisana.