— O sposobem bardzo prostym i godnym jéj lenistwa... wystaw Pani sobie, przez trzy miesiące nie odezwała się do mnie ani razu, nie odpowiedziała mi ani na jedno ze wszystkich moich pytań; nie spojrzała na mnie ani razu przez te trzy miesiące.
— Upór jéj zdołał się tak daleko posunąć!
— Tak jest, Pani, i nie byłabyś Pani w stanie wystawić sobie co ja ucierpiałem: gniew, wściekłość, rospacz, jakie we mnie ten nieszczęsny upór obudzał. Wyobraź Pani sobie człowieka tyle nierozsądnego który usiłuje ażeby martwy posąg do niego przemówił, który czeka rychło posąg zwróci na niego swoje spojrzenie. Prośby, łzy, ofiary, groźby, wszystko było bezskuteczne, ażeby chociaż jedno wydobyć z niéj słowo; nic, zawsze nic, tylko bezwładność, tylko milczenie i wzgardliwy uśmiech. Ah! ileż to razy myślałem że ja oszaleję, kiedy całe godziny przepędzałem u stóp téj nieugiętéj istoty, lub w uniesieniach wściekłego gniewu, gdy tymczasem twarz jéj nie zmieniła ani jednego rysu i zawsze wyrażała tylko największą obojętność.
— Ah! ja to pojmuję, Panie.
— Cóż mam Pani więcej powiedzieć? Powoli
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/162
Ta strona została przepisana.