— Alh! Pani... ja tyle wycierpiałem.
— I ja panie... wiele cierpiałam.. Być może że jeszcze większe boleści mnie oczekują...
a jednak wolałabym umrzeć niżeli usiłować zamącić miłość Michała i Florencyi, gdybym była pewną ich szczęścia.
— Lecz dla czegoś go Pani śledziła tajemnie dzisiejszéj nocy, zamiast zaczepić go otwarcie?
— Gdyż chciałam przed zobaczeniem się z nim przeniknąć tajemnicę jego życia... Gdyby odkrycie to przekonało mnie że Michał i Florencya kochają się, nigdy ani on, ani ona nie usłyszeliby o mnie... Jeżeli zaś przeciwnie, miałabym dowody że Michał pozostał wiernym mojéj pamięci, albo przynajmniéj że jest wolny od wszelkich innych węzłów... ofiarowałabym mu związek małżeński, który zabezpieczyłby może spokojność jego życia...
Ja mniej mam rezygnacyi od Pani.
— W takim razie, jakiż był cel Pana, kiedyś szedł dzisiaj za Florencyą?
— Chciałem ją podchwycić na uczynku, gdyż życie jéj zdawało mi się być podejrzanem, a wtedy, posiadając tę tajemnicę...
— Ah! Panie... zawsze jeszcze groźby?...
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/175
Ta strona została przepisana.