Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/176

Ta strona została przepisana.

zawsze gwałtowność?... Niestety! Pan widzisz... do czego one doprowadziły...
— A moje prośby,.. a moje łzy! a moja rospacz, z której tylko szydziła, na cóż one mi się przydały?
— Prawda... lecz wierzaj mi Pan... to co dotąd okazało się bezskutecznem, to i na przyszłość takiem pozostanie... Florencya dała Panu dowody mocy swego charakteru... czy Pan sądzisz, że ona się zmieniła?... Mylisz się Pan! jeśli kocha... to jéj wola nowéj siły naczerpie w tej miłości saméj,... a jeśli się Pan zemścisz... to będziesz miał tylko tę smutną pociechę żeś źle uczynił...
— Przynajmniéj będę pomszczony! zabiję tego człowieka, albo on mnie zabije.
— Panie... gdybym cię sądziła zdolnym wytrwania w takich zamiarach... wtedy jednę myślbym tylko miała: uprzedzić Florencję i Michała o niebezpieczeństwie jakie im zagraża...
— Pani jesteś wspaniałomyślna, — rzekł de Luceval z goryczą.
— I Pan jesteś także wspaniałomyślnym, kiedy nie ulegasz popędom ślepego gniewu, tak, Pan Jesteś wspaniałomyślny, a dowodem tego jest owa tkliwa myśl, pomimo całéj rospaczy