Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/198

Ta strona została przepisana.

dzenie ich, ze względu na niektóre okoliczności, powinno było przybrać charakter nieco poważniejszy. — Tak jest, — dodała pochwili z wymuszonym uśmiechem, — zdaje mi się Florencyo, żeś uczyniła wielkie postępy pod względem wygodnego życia.
— Rzeczywiście, nadzwyczajne uczyniłam postępy... droga Walentyno... Sporzyjno na ten mały podbródek przytwierdzony do poręczy tego fotelu.
— Prawda... lecz nie domyślam się jeszcze...
— Służy on do podparcia głowy kiedy tego potrzeba... — I łącząc przykład z objaśnieniem, Florencya dodała: — Widzisz, jakie to wygodne!... Ale o czemże ja myślałam?... ty patrzysz na mnie z zadziwieniem, niemal ze smutkiem rzekła młoda kobieta z powagą, — i masz słuszność... Sądzisz mnie może nie czułą na twoje przeszłe cierpienia,., których spodziewam się... żeś już szczęśliwie zapomniała, — dodała Florencya głosem wzruszonym i żałosnym. — Ja... miałabym być nie czułą! o! tak nie jest, przysięgam ci... Ubolewałam nad wszystkiemi twemi cierpieniami, lecz dzisiejszy dzień jest tak miły tak piękny dla mnie, że