Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/203

Ta strona została przepisana.

z oczyma na pół przymkniętemi, paląc wolno ze swéj długiéj wschodniéj fajki, i kołysząc się w tamtem łóżku wiszącem obok mojego, gdy tymczasem ja chłodziłam się rozkosznie, wachlarzem, Michał mówił do mnie: „Czy ty nie znajdujesz Florencyo, że nasza miłość podobną jest do łagodnego kołysania się tych wiszących łóżek?... Ona kołysze nas pomiędzy ziemią i niebem.” Odpowiesz mi, Walentyno, że myśl ta nie jest dosyć jasną, — dodała Florencya z uśmiechem, — że jest niepewną i ciemną jak wyobrażenia przychodzące nam do głowy pomiędzy snem a czuwaniem... I ja jestem twego zdania; teraz, tak mi się ono wydaje... lecz, kiedy mi to Michał mówił, używałam wtedy całéj błogości ciała i odrętwienia umysłu, ażeby ocenić to wzniosłe porównanie naszego przyjaciela; gdyż wtedy wydawało mi się ono uderzająco prawdziwem.
— Michał mnie nie kocha, — rzekła Pani d’Infreville głosem zmienionym i wpatrując się w oczy Florencyi, — on zupełnie o mnie zapomniał!
— Nie mogę ci na to inaczéj odpowiedzieć, kochana Walentyno, — rzekła młoda kobieta, — jak opowiadając ci naszę historyę...