Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/228

Ta strona została przepisana.

czny, w cóżby się obróciła nasza praca? Ile to czasu straconego, czyli właściwie mówiąc, ile straconych pieniędzy! bo, gdzież znaleźć odwagę ażeby się oprzeć powabom lenistwa i miłości? Nie! nie! bądźmy nieubłaganymi dla siebie samych, nie narażajmy przyszłości i przysiążmy sobie, w imie naszego bóstwa, że nie wymówimy do siebie ani jednego słowa, dopóki nie zbierzemy sobie naszego majątku.”
— Jakto! przez te cztery lata?
— Dotrzymaliśmy święcie naszéj przysięgi.
— I ani jednego słowa?
— Ani jednego słowa, poczynając od dnia w którym rozpoczęliśmy naszą pracę...
— Florencyo, ty przesadzasz... Taka wstrzemięźliwość, jest niepodobną.
— Przyrzekłam wyznać ci całą prawdę i tę powtarzam!
— Lecz, ani jednego słowa nie wymówić, to mi się zdaje być przesadzoną ostrożnością.
— Przesadzoną! Mój Boże! Wszakże wszystko od jednego zależało słowa... A to jedno słowo wyrzeczone, któżby mógł zaręczyć za resztę?
— Więc przez te cztery lata?
— Nie wymówiliśmy do siebie ani jednego