ko jechać do Saint-Cloud; zobaczysz Pan czy postanowienia mego dotrzymam.
— I Florencya utonęła znowu w swoim fotelu, założyła drobne swoje nóżki jednę na drugą, opuściła ręce omdlewająco na poręcze krzesła, przechyliła w tył głowę i przymknęła w połowie oczy... jak gdyby chciała po ciężkich wypocząć trudach.
— Nie, moja Pani, — zawołał de Luceval, — wcale tak nie będzie... ja nie zniosę tego pogardliwego milczenia...
Pomimo wszystkich słów swoich, pomimo wszystkich usiłowań, mąż Florencyi nie wymógł już na niéj ani jednego słowa. Zwątpiwszy nareszcie ażeby mógł to uporczywe przerwać milczenie, wyszedł z największym gniewem z pokoju.
P. de Luceval był zupełnie szczery w swoich zamiarach. Zapamiętały turysta, nie przypuszczał wcale, ażeby jego żona nie miała, podobnie jak on, żadnego upodobania w podróżach, albo że przynajmniéj nie zechce tak postępować jak gdyby je lubiła. Tym więcéj zaś był utwierdzony w tem przekonaniu, że zaślubiając Florencyę, wmówił w siebie, że szesnastoletnia panienka, sierota, świeżo wychodząca
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/24
Ta strona została przepisana.