— Biedna moja Walentyno.... w téj chwili myślę tylko o jednéj rzeczy.... o zaufaniu jakie mi okazujesz.
— Ah!... gdyby nie moja matka, — odpowiedziała Walentyna z boleścią, — nie byłabym się zniżyła do podstępu, do kłamstwa; byłabym się poddała wszystkim następstwom mojego błędu.... gdyż posiadam przynajmniej odwagę w mojem postępowaniu,... lecz przy smutnym stanie zdrowia méj matki,... gwałtowny wybuch zabiłby ją... Ah! Florencyo!... jeśli jestem winną,... to jestem także i bardzo nieszczęśliwą, — dodała Pani d’Infreville płacząc i rzucając się na szyję swój przyjaciółki.
— Walentyno, błagam cię, uspokój się, — rzekła magrabina podzielając wzruszenie swój towarzyszki, — zaufaj memu szczeremu przywiązaniu. Mów, wynurz twoje serce w serce twój przyjaciółki, przynajmniéj to będzie dla ciebie pociechą.
To też cała moja nadzieja jest w twojem przywiązaniu. Tak jest, Florencyo, wierzę, wiem że mnie kochasz, i przekonanie to dodaje mi siły do uczynienia przed tobą tego przykrego wyznania; ale jeszcze jedno jest wyznanie, od którego pragnę serce moje natychmiast
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/36
Ta strona została przepisana.