szeństwo; z początku poddawałam się memu losowi... Po upływie pewnego czasu... mąż mój zbyt cierpiący ażeby się mógł oddalać z domu, doznał wielkiego polepszenia w zdrowiu swojem, może w skutek starań moich; ale odtąd postępowanie jego zmieniło się zupełnie;... nie widywałam go już prawie wcale, żył za domem, a wkrótce dowiedziałam się nawet że miał kochankę....
— Ah! biedna Walentyno!
— Dziewczynę znaną w całym Paryżu; mój mąż utrzymywał ją bardzo świetnie, i tak jawnie, że o zgorszeniu tem dowiedziałam się z publicznych wieści. Odważyłam się uczynić pewne przedstawienia panu d’Infreville, nie z zazdrości, Bóg mi świadkiem! lecz prosiłam go ażeby, przez wzgląd na mnie, na przyzwoitość, starał się przynajmniéj pozorów nie obrażać. Lecz samo umiarkowanie tych wyrzutów obraziło mego męża; zapytał mnie z oburzającą pogardą, jakiem prawem mieszam się do jego postępowania. Przypomniał mi w sposób obelżywy że powinnam mu być wdzięczną za mój los dotychczasowy, do którego nigdy nie mogłabym rościć prawa, i że ożeniwszy się ze mną bez żadnego posagu, może się spo-
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/39
Ta strona została przepisana.