przyjąć w sposób obojętny, dodał głosem szyderskim.
— Na szczęście... jest to rzecz zwyczajna pomiędzy mężami... i powinniśmy czuć trochę litości jedni dla drugich... Zresztą... na każdego przyjdzie koléj, bo niewiadomo co się jeszcze stać może.
— Co Pan przez to rozumiesz?
— Ah!... moje wątpliwe dotąd podejrzenie było aż nadto sprawiedliwe... rzekł z cicha P.
d’Infreville z tłumioną wściekłością, — czemuż nie starałem się pierwéj dowiedzieć o prawdzie!... o! kobiety!... kobiety!...
— Jeszcze raz proszę, chciéj się Pan wytłómaczyć...
— Panie, — odpowiedział d‘Infreville, głosem prawie uroczystym, — jesteś człowiekiem honoru, oddaję się tedy prawości Pana, będąc przekonanym, że świadectwo Pańskie nie zawiedzie mnie kiedy potrzeba będzie zawstydzić i ukarać taką podłość... Gdyż teraz domyślam się wszystkiego... O! kobiety!... kobiety!...
Pan de Luceval obawiając się ażeby wykrzykniki jego towarzysza nie zwróciły baczności innych osób siedzących w bliskości, starał się uspokoić go, gdy przypadkiem ujrzał własne
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/50
Ta strona została przepisana.