łem wszystkiemu... Atoli jakaś podejrzliwa nieufność, połączona z chęcią uczynienia do Pana kroków przyzwoitych, skłoniła mnie do udania się do Pana, i widzisz Pan co odkrywam... O! nędznica! o! podła kobieta!...
— Zaklinam Pana, uspokój się, — rzekł P. de Luceval usiłując uśmierzyć gniew swego towarzysza, — głośna mowa nasza zaczyna zwracać powszechną uwagę.. Ludzie na nas patrzą, weźmy dorożkę... i jedźmy natychmiast do mnie; gdyż tajemnicę tę wyjaśnić trzeba koniecznie; drzę na samą myśl, że moja żona przez niecną uległość została wspólniczką tego haniebnego kłamstwa... Pójdźmy, pójdźmy Panie... Rachuję na Pana, Pan rachuj na mnie, jest to obowiązkiem ludzi uczciwych ażeby sobie wspólnie pomagali, ażeby się wzajemnie wspierali w okoliczności tak smutnéj; trzeba wymierzyć sprawiedliwość, trzeba ukarać winowajców.
— O! tak, Panie, jedność i zemsta... zemsta nieubłagana, — szepnął P. d‘Infreville.
I ponieważ gwałtowne wzruszenie powiększyło jego słabość, przymuszony był oprzeć się na ręku swego towarzysza, i tak drżący
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/54
Ta strona została przepisana.