Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/65

Ta strona została przepisana.

obdarzył szczęściem tak prostem i tak łatwem.. Ale, Walentyno, — dodała młoda kobieta przypatrując się z zadziwieniem swéj przyjaciółce, — co ci jest? To niespokojne spojrzenie... to wzruszenie które zaledwie powściągnąć zdołasz... Walentyno, jeszcze raz się pytam... błagam cię... odpowiedz mi.
Po chwili milczenia, Pani d’Infreville, przetarłszy ręką czoło, rzekła głosem lekko wzruszonym.
— Posłuchaj... końca mego opowiadania, Florencyo... odgadniesz sama to... czego nie mogę.. czego nie śmiem powiedzieć ci w tej chwili...
— Mów tedy, mów... proszę cię...
— Kiedym pierwszy raz ujrzała Michała, znajdował się właśnie pod tą krytą galeryą o któréj ci poprzednio wspomniałam... W ciągu lata przepędzał w niéj całe swoje życie; będąc ukrytą za żaluzyą mogłam mu się przypatrywać dowolnie; nie zdaje mi się ażeby można wyobrazić sobie rysy piękniejsze od jego rysów... Spoczywając w długim szlafroku z jedwabiu indyjskiego na dywanie tureckim... palił spokojnie nargile w postawie pełnéj niedbałości mieszkańca wschodu... z oczyma wle-