było rzucić się na szyję Michałowi. Nie wysławisz sobie, z jakiem roskosznem wzruszeniem zdawał się odbierać te pieszczoty prawie macierzyńskie.
— Dobre i szlachetne serce, — rzekła Florencya rozrzewniona.
— Słońce zaszło już od dawna, kiedym mogła zamknąć się w pokoju i powrócić nareszcie do mego ulubionego okna... — mówiła dalej Walentyna. — Szukałam właśnie oczyma Michała, gdy w tem ujrzałam jakąś młodą kobietę wchodzącą do galeryi... i biegnącą prosto do niego.
— Ah! biedna Walentyno!
— Okropny cios dotknął serce moje... Była to niedorzeczność, szaleństwo, bo przecież nie miałam żadnego do niego prawa;... lecz wrażenie to było mimowolne; oddaliłam się natychmiast od okna... rzuciłam się na krzesło... i zakrywszy twarz rękoma długo płakałam... potem ogarnęło moje jakieś bolesne marzenie; w dwie godziny potem, usłyszałam nagle przegrywkę na fortepianie, a wkrótce potem dwa głosy zachwycającéj harmonii, zaczęły śpiewać ów namiętny duet Matyldy i Arnolda z Wilhelma Tella.
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/73
Ta strona została przepisana.