niedbałą i opuszczoną; leżąc w połowie na miękkim fotelu z wygiętą poręczą, na któréj niedbale spoczywa jéj piękna głowa; złożyła na krzyż swoje małe nóżki, obute w prześliczne pantofelki i oparła je na grubéj poduszce, gdy tymczasem na kolanach jéj długie i zgrabne paluszki oskubują piękną różę.
Młoda kobiéta siedząc przy otwartem oknie wychodzącem na ogród, z przymkniętemi w po łowię dużemi oczyma, wodzi błędnym wzrokiem po migającem się świetle i cieniach złotych promieni słońca igrających w błękitnawéj ciemności gęstéj cienistéj alei.... W końcu tego zielonego sklepienia drzew, dwa ogromne wazony marmurowe przyjmują przelewające się do nich kryształowe strumienie wody; daleki szmer tego wodotrysku, cichy śpiew ptastwa, parność powietrza, czystość błękitu nieba, balsamiczna woń kilku klombów heliotropu i Japońskiego przewierścieniu, pogrążyły młodą niewiastę w zachwyceniu kontemplacyjnéj błogości.... Leżąc tak roskosznie z myślą na pół odrętwiałą, podobnie jak jej ciało, zdaje jej się, że jakiś odurzający płyn, otacza ją i przenika, i ulega pod wpływem jakiegoś roskosznego zapomnienia o całej swéj istocie.
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/8
Ta strona została przepisana.