Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/80

Ta strona została przepisana.

cie todziwne zdanie: Szczęśliwi umarli... wieczni próżniacy...
— Ah! Walentyno... to myśl okropna!
— A jednak, widzisz, ja zmyślą tą żyję, — rzekła nieszczęśliwa kobieta zalewając się łzami. I ta trwoga która nad mojemi wszystkiemi panuje myślami, nad każdym moim krokiem, ja muszę ukrywać ją przed nim, bo gdyby mnie widział smutną, roztargnioną, wiesz ty coby on mi powiedział z tkliwym swoim i ujmującym uśmiechem?
„Biedna moja Walentyno, po co ten smutek? Nie jesfeśmyż młodzi, szczęśliwi i kochający się wzajemnie? Myślmy tylko o szczęściu... Kocham cię tyle ile cię kochać mogę i umiem; przyjmij mnie więc takim jakim jestem... jeżeli zaś nie, jeżelim cię mimowolnie zasmucił, jeżeli ci się już więcéj nie podobam... porzuć mnie, poszukaj sobie lepszego, i zostańmy przyjaciółmi... W mojem rozumieniu miłość powinna tylko być radością, szczęściem, czułością i wypoczynkiem!... Powinna ona być pięknem jeziorem zawsze świeżem i spokojnem, w którem odbijają się najpowabniejsze obrazy życia. Po co ją zaciemniać, po co ją mącić wstrząśnieniami i niespokojnością? Nie możnaż się