więcej jeszcze niżeli ty sama podzielam twoje zdanie, jeżeli to być może... Zastanów się tylko. Ja, kobieta tak leniwa, ja, co nie mogę opuścić mego fotelu ażeby oddać jaką wizytę, ja miałabym się rzucić w taki odmęt! a szczególniéj też z takim mężem jak mój, który do mnie najmniéj dziesięć razy na dzień przychodzi... ja miałabym probować podejść takiego człowieka! Ah! byłaby to praca, o któréj myśl sama zawrót głowy mi sprawia. Nie, nie, przestroga jest dobra i będzie skuteczna. Lecz mówmy o tobie;... na szczęście, nie widzę aż dotąd, ażeby twój mąż miał powziąść jakie podejrzenie.
— Mylisz się... właśnie obawiam się tego, chociaż nie mam jeszcze żadnéj pewności.
— Jakto?
— Mój mąż, jakem ci to już powiedziała, prawie ciągle żyje za domem. Wychodzi z rana po śniadaniu... jest na obiedzie najczęściéj u tej kobiety którą utrzymuje, i gdzie także wszystkich swoich przyjaciół przyjmuje. Potem, jedzie z nią do teatru... wraca znowu do niej, gdzie zwykle grają w karły bardzo grubo i przyjeżdża do domu nie prędzéj jak około trzeciéj lub czwartéj z rana.
— Piękne życie dla człowieka żonatego!
Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/88
Ta strona została przepisana.