Strona:PL Sue - Kuzyn Michał.djvu/91

Ta strona została przepisana.

Bruxelli; ty przyjedziesz za nami. Reszta twego mienia i moja praca wystarczą na nasze utrzymanie, a jeśli zajdzie potrzeba, pojedziemy daléj dla znalezienia innych środków; ale, chociaż życie nasze będzie ubogie, przykre, wolną przynajmniéj będę od tej okropnéj konieczności kłamania codziennie, lub przepędzenia życia w wiecznéj trwodze i niespokojnościah. Nie domyślałeś się nigdy, Michale, moich męczarni, gdyż ukrywałam je przed tobą; lecz dzisiaj nie mogę ich już dłużéj znosić.
— I przystałże na to?
— On!... — zawołała Walentyna z goryczą — o! jakże byłam szalona licząc na takie postanowienie z jego strony... Patrzał na mnie jak odurzony; ta ucieczka, to życie niespokojne, ciężkie, może nieszczęśliwe, zastraszało jego gnuśność... albo raczej jego okropny egoizm... Poczytał moje postanowienie za szaleństwo, mówiąc: że tak ważne środki można tylko w ostateczności przedsiębrać;... że mój mąż ma tylko podejrzenie... i właśnie to Michał nasunął mi myśl napisania lego listu o który cię prosiłam.
— Zresztą, Walentyno, może on ma i słuszność... wachając się jeszcze z tą ucieczką...