Smutnie spojrzałem wkoło siebie, gdy wpośród grona ludzi którym się nic do przeniesienia nie dostało, spostrzegłem kalekę bez nóg... i tu przy nim człowieka ze złowrogą twarzą i piętnastoletnie dziecię. Opuszczali przystań i wchodzili na wybrzeże. Ulegając mimowolnemu poruszeniu... poszedłem za tym bandytą... Może też znalazł on Bambocha.
Kaleka bez nóg, w towarzystwie człowieka z odrażającą twarzą, oraz młodzieniaszka na którego zwiędłych rysach, równie jak na twarzach jego kolegów, osiadł już wyraz nikczemności i cynizmu, wkrótce opuściwszy wybrzeże, przebiegał labirynt ponurych i wązkich uliczek; a po długiéj wędrówce przybyliśmy na jedne z zewnętrznych bulwarów Paryża. W tém miejscu było kilka rzadkich domów z jednéj strony; postrzegłem że kaleka bez nóg i jego akolici weszli do jakiegoś domiska wkoło którego krążyło lękliwie kilka obrzydliwych kobiet.