cia, oschło na prawdę; on nie udawał téj oschłości jakbyśmy chętnie mniemać chcieli, ale owszem popisywał się z nią zuchwale. Dla tego więc, gdy ojciec mimowolnie ulegając uczuciu litości i zajęcia, zapominając że go miał i chciał ukarać za krzywdy wyrządzone Rafaeli, rzekł do niego lekko drgającym głosem:
— Scypionie... patrzno... na tę biedną zmarłą dziecinę.
Scypion włożył lornetkę w oko i odpowiedział:
— Do licha! przecię widzę... to jakiś zarżnięty baranek, zmarły owoc błędu jakiejś wiejskiéj cnotki, epizod zżycia uwieńczonéj dziewczyny — a potém, obejrzawszy się wkoło i końcem harapnika wskazując ojcu otwór drugiego wyjścia z jaskini, dodał: Jeżeli ten, którego te wiejskie niedołęgi nazywają zbójcą tu był ukryty, zapewne umknął tą dziurą... a że tu nie ma ani zbójcy ani lisa, zatem podwójne łowy chybione... A co? przyznaj sam, że to piękna rzecz ta niewinność wiejskich obyczajów“? Wierzże tu teraz w ich śmietankę i świeże jaja!
To powiedziawszy, wykręcił się na piętach i zamierzał wyjść z podziemia.
Mimo zatwardziałości charakteru swojego, Duriveau uczuł się zrazu dotknięty, może nawet
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/101
Ta strona została przepisana.