Zrazu doznałem jakiéjś radości: chciałem korzystać ze stanu niedołęztwa tego człowieka i wejść z nim to rozmowę, by dowiedzieć się czy Regina, któréj imię napisał na stole w szynku, była w istocie znajomą mi Reginą; chciałem wybadać jakie stosunki istnieją między nim a tą młodą dziewicą, i czy ona mieszka obecnie w Paryżu.
Wyznaję, że myśl zgłębienia tajemnicy za pomocą takiego środka była niegodziwą; ale uniewinniało ją zajęcie, jakie we mnie obudzało wszystko co się tyczyło Reginy: a jeżeli ten człowiek kochał się w niéj lub był od niéj kochany, jakże ważném wtedy było to dwukrotne z nim spotkanie!
— Ci nędznicy skradli pana? — rzekłem ostrożnie podchodząc ku niemu, z obawy oby nie poznał we mnie sąsiada swojego z szynkowni pod Trzema Beczkami.
Spojrzał na mnie zdumiały kołysząc się na chwiejących się nogach i z nowym wybuchem śmiechu odpowiedział:
— Wszystko mi skradli... nocowałem... w téj norze... było nas pięciu... czy sześciu... a między innymi... jakiś do zadziwienia dowcipny gałganiarz... i... kobiéty... o! prześliczne kobiety!... a jak pociągające! W istocie... tutaj już tylko... bawić się można.
I nieznajomy uczepił się mojego ramienia oby nie upadł.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1011
Ta strona została przepisana.