— Ah!... ah... chcesz mię wyciągnąć na słówka... mój uprzejmy człowieku w greckiéj czapce — przerywając mi zaczął znowu nieznajomy — ale widzisz, mój drogi panie... żem nie tak pijany...jak się zdaje...
— Wspomniałem panu o pannie Reginie de Noirlieu, — rzekłem, — ponieważ jej rodzina... mieszkała w moich stronach...
— Regina? — spytał nieznajomy udając zdziwienie... nie mam... zaszczytu... znania... téj panny.
— A jednak bywasz pan często u jéj ojca... pan wiesz? u barona de Noirlieu... przy ulicy...
Spodziewałem się że nieznajomy wskaże mi resztę adresu.
Ale odparł:
— Ponieważ... nie znam téj panny... nie mogę więc... u niéj bywać... Ah!... pan myślisz... że się czém wygadam...
— Wszakże pan sam, piérwszy, wspomniałeś mi o pannie Reginie.
— Ponieważ... nie znam jéj... nie chcę więc... mówić z panem o niéj... odrzekł.
A że z pijackim uporem, mimo wszelkich zapytań jakie mu o Reginie zadawałem, nie chciał zboczyć od tych odpowiedzi, innych wiadomości zatém żadną miarą powziąć nie mogłem.
Tak gawędząc, szliśmy wzdłuż bulwarku i zdala już dostrzegliśmy rogatkę; nagle nieznajomy rzekł mi tajemniczo
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1015
Ta strona została przepisana.