Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1018

Ta strona została przepisana.

dotąd ukrywać potrafił, tłómaczyłem sobie wyborem i odosobnieniem miejsc, w których po raz drugi spotkałem nieznajomego.
Myśli te na kilka chwil tak mocno mię zajęły, żem zapomniał o smutnéj dla mnie nadal przyszłości, która niebawem jednak przedstawiała mi się z całą swą okropnością: za pięć dni dopiero odebrać mogłem odpowiedź od Klaudyusza Gérard, a nie miałem nawet za co listu tego wykupić. A nazajutrz? a potém? jakże żyć? gdzie noc przepędzić? Jakkolwiek nędzném nieraz było życie moje, dotąd przynajmniéj los nie dał mi nigdy poznać strasznych uścisków głodu, jaki mię teraz trawił.
Sądziłem że we śnie znajdę spoczynek, a nadewszystko zapomnienie dokuczającego mi głodu... Ale na nieszczęście, prawie całą noc czuwałem; kiedym na chwilę usnął niespokojnie i trwożliwie, wilgoć powoli tak mię przejęła, że jeszcze przed świtem opuścić musiałem moje liche schronienie. Drżałem od zimna i taki mię dręczył głód, iż o jednéj tylko rzeczy myślałem: — o pokarmie, tojest, o sposobie dostania chleba.
Wtedy z śmiałością rozpaczy skierowałem się ku Paryżowi, wiedziony świecącą chmurą, która nocą zdaje się unosić ponad tém ogromném miastem; szedłem szybko, mówiąc sobie z dzikiém postanowieniem: