Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1025

Ta strona została przepisana.
3.
Śniadanie.

Ze wstydem i upokorzeniem przyjąłem ofiarę kaleki bez nóg: byłem głodny.
Uszedłszy kilka kroków, bandyta poufale wziął mię pod rękę. Zadrżałem na to dotknięcie i szybko mu się wyrwałem.
— Cóż to u djabła? — zdziwiony mojém poruszeniem, spytał kaleka bez nóg.
— Nie chcę iść z tobą pod rękę.
— Jakto?... z kolegą?
— Nie jestem twoim kolegą.
— Płacę za śniadanie... a nie jesteś moim kolebgą? No, proszę... miałżebyś być dumnym?.. W takim razie bywaj zdrów, ja nie cierpię dumych...
— Nie jestem dumny... — rzekłem wahając się.
— No, to daj mi rękę.
Musiałem więc podać rękę nędznikowi; przytłoczony wstydem, zwiesiłem głowę; chciałem porzucić człowieka który mię zgrozą przejął, lecz doznawałem coraz silniejszego zawrotu głowy, w skutku oddawna niezaspokojonego głodu; siły moje, utrzymywane dotąd gorączkowém wzburzeniem, zaczynały mię opuszczać... kilka razy nagłe osłabienie zachwiało mojemi kroki, a mimo zimna, pot czoło mi oblewał. Machinalnie postępowałem obok