Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1043

Ta strona została przepisana.

Dzień już był kiedym się obudził, ale w pokoju panowała pomroka, bo gęste firanki zapuszczone były. Usłyszałem chrapanie pieca, w którego wnętrzu żarzące się ognisko odbijało się na czerwonawéj posadzce; na stojącém przy mnie krześle, ujrzałem kawałek chleba i filiżankę mleka. Zdziwiony uprzejmością gospodarza mojego, spojrzałem na wszystkie strony: byłem sam...
Bardziéj przerażony tą samotnością aniżeli obecnością kaleki be znóg, chciałem ubrać się, i szukałem lichéj mojéj odzieży, poszarpanéj z powodu wczorajszéj bitwy; zniknęła, ale na jéj miejscu ujrzałem w nogach mojego łóżka, spodnie, kamizelkę, surdut sukienny, zupełnie nowe, i parę wybornych butów. Ta zamiana, jakkolwiek dla mnie korzystna, zmartwiła mię, bo w kieszeni mojéj bluzy, aż dotąd starannie przechowywałem pulares porwany z grobu matki Reginy... atoli wkrótce, z wielką radością postrzegłem pulares ten, wprawdzie otwarły, leżący na stoliku przy mojém łóżku... niespokony, czémprędzéj go pochwyciłem... Szczęściem, znalazłem w nim wszystko co w sobie zawierał; pamiętałem liczbę listów; nie brakło żadnego, ani téż krzyżyka i ćwiartki pargaminu, na którym narysowana była książęca korona, otoczona symbolicznemi znakami.
Wkrótce atoli zatrwożyłem się. Pulares ten, który, że tak powiem, wydarłem z rąk kaleki bez